sobota, 15 września 2007

FYM -Trip to Sosnowiec

Dnie 15.09.2007 udaliśmy się trening (a można to też nazwać małym zlotem) do Sosnowca. W dniu tym w szeregach FYM'u stawili się:
- Jaskół
- Krychu
- Trzmiel
- Alien
- i ja

Pociąg mieliśmy o godzinie 8,12 więc spokojnie ustawiliśmy się na 7.50. Czekając na Aliena zrobiłem przez przypadek piękny szpagat o którym już niegy więcej w życiu nie wspomnę ;].
W drodze do Sosnowca podziwialiśmy piękne chmury które nie wróżyły dobrej pogody podczas pobytu w Sosnowcu (co na szczęście potem okazało się bardzo mylące). Po drodze okazało się że Alien ma zły bilet i musiał dopłacić u kanara za bilet.
Po dojechaniu odebrał nas Lucker, który zaprowadził nas na miejsce spotkania. Tam dowiedzieliśmy się że będzie trzeba poczekać jakieś 15 min na przyjazd reszty, więc udaliśmy się do pobliskiego centrum handlowego po jogurty. Pobyt w sklepie troszke się przedłużył (może przez wizyty w ubikacji;p) przez co Lucker nas ścigał (tzn dzwonił do Jaskóła i nas poganiał). W końcu wróciliśmy i udaliśmy się na pierwszą miejscówkę. Na początku wszyscy zaczęli od rozgrzewki. Po rozgrzewce grupa osób męczyła prec2prec na urzędzie miasta ( co po pewnym czasie się skończyło z powodu nagłego wyskoczenia ochroniarza ;p), inni tic tac to prac, inni znowu precki, a jeszcze inni planche. Właśnie przy planchach zwróciłem uwagę na zupełnie inną technikę, a mianowicie: jedna ręka trzyma rurkę nachwytem, a druga podchwytem po czym robimy plancha. Później go zrobiłem (bardzo później;p) co wzbudziło we mnie nie mały entuzjazm:). Tutaj też się wydarzył upadek Aliena który przekreślił jego dalszy trening w Sosnowcu. Robiąc precka na murek, poślizgnął się przy lądowaniu co zaowocowało w lądowaniu tyłkiem na ten że murek, a następnie upadek z około pół metra na plecy. Przez to ze szliśmy z nim trochę wolniej reszta osób na zwiała autobusem przez co musieliśmy czekać około 40 min na następny. Po dłuższym czasie wreszcie dojechaliśmy na miejsce gdzie odebrała nas jedna z osób. Druga miejscówka - kafle. Tutaj na uwagę zasługują precki Jaskóła i Krycha (no i oczywiście cat jaskóła na pierwszych kaflach). Poza nimi naszą uwagę zwrócił cat Kwiata (BTT) na jedną rękę co równa się z ogromnym doświadczeniem , siłą i kontrolą, planch Kopcika (EC) na jednym z kafli. ogólnie rzecz biorąc większość ludzi robiła coś co zasługuje na pochwały:). Po pewnym czasie część ludzi udała się na fundamenty, a część została jeszcze na kaflach. po drodze na fundamenty weszliśmy jeszcze ( a raczej przechodziliśmy obok) przedszkola. To tam właśnie zrobiłem tego dosyć dziwnego plancha (z jabłkiem w ustach - jako że to dziecinnie łatwe;p). W końcu dotarliśmy. Fundamenty jak to fundamenty - ogromna ilość precków i catów. Ja udałem się prawie od razu na klatki schodowe gdzie męczyłem tic taci i caty. Za mną udał się Jaskół, a co za tym idzie i cała reszta (czyli około 5 ludzi;p jako że reszta została na kaflach). Tam po raz kolejny naruszyłem swoją kostkę i w tym momencie trening się dla mnie skończył - więc długo się nie zastanawiając chwyciłem za aparat i skręcałem różne materiały. Reszta ludzi wróciła na fundamenty więc do nich poszliśmy. Tutaj zabłysnął Czaktor i Kopcik robiąc kk2cat. Pierwszy Czaktor - podejście nr jeden nie udane, przy kk uderzył kolanem, co zaowocowało dosyć pięknym rozcięciem, mimo tego prawie zrobił cata, brakowało mu parę centymetrów. Podejście drugie - tak powinien wyglądać kk2cat, dynamika, siła, precyzja - zrobione pięknie. Pora na Kopcika - chwila zastanowienia, bieg, kk, i prawie cat, no ale udało się już za drugim razem, banan na twarzy i radość w oczach co można zobaczyć tutaj
. Podejście nr 3 nie było już takie piękne (po kk po prostu opadł na dół nie dolatując na cata) ale i tak to co zrobił za pierwszym razem zasługuje na pochwały:). Kolejna miejscówka to jakieś dziwne murki gdzie były same precki. Po jakichś 15 min wyszła jakaś kobieta który pomyliła nas ze sk8erami i kazała nam się wynosić (sama chyba dobrze nie wiedziała co mówi). Potem mała wędrówka na przystanek, która jednak skończyła się dosyć szybko ponieważ wróciliśmy na miejscówkęprzy biedronce. Caty i precki - tylko i wyłącznie. To tutaj precek Krycha mógł szokować - totalna łatwość, precyzja i odległość. Potem powrót na przysten. Tutaj poznaliśmy dosyć dziwne umiejętnośći władania własnym ciałem jedego z uczestników treningu - Eggera z Bielska Białej - spowodowało to dosyść dużą euforję i ogólne zdowolenie:)
Powrót autobusem na dworzec PKP. Sprawdzilismy o której mamy pociag (okazało sieże za 15 min). Grupowe fotki (tyle że bez Aliena bo ten musiał wymienić bilet - na ale cóż, od czego jest photoshop?;p). Pożeganie się z ludźmi i powrót do Częstochowy. A pociagu jak zwykle - totalne odpały i ogólna radocha.

Podsumowując:
- pogoda dopisała (nigdy nie pytajcie się Infobota o pogode przed wyjazdem;p)
- trening był totalnie odjechany, miło spotykać takich ludzi
- cholernie miła atmosfera nikt nie miał tam uczucia rywalizaji - i o to chodzi;])
- pare kontuzj (obpicie, uderzenia, przeciecia)
- opanowany nowy planch;]

P.S

Na pewno nie opisałem wielu innych sytuacji, jest to spowodowane brakiem pamieci o tej porze lub też zwykłą chęcią owiania pewnych rzezy tajemnicą (tak po prostu;p), poza tym na pewno nie dało by siewszystkiego opisać no blogu - pewne jest jedno, każdy z nas ma inne odczucia i wspomnienia ponieważ kazdy patrzy z innego punktu widzenia, inne umiejętności itp. Chciałbym podziękować wszystkim osobą które był na tym treningu, obojętni czy brały udział czy bardziej tylko podgladali (choć takich ludzi prawie nie było :) ).

Pozdrawiam wszystkich

Spider

Brak komentarzy: